niedziela, 2 lutego 2014

Nowy Blog!

"Dark Paradise" to mój nowy blog. Jest on również o Harry'm. Nie mam pomysłów na "Black Bird" więc postanowiłam go usunąć.








środa, 13 listopada 2013

Chapter 4

7:24.
- Śpisz?
Zamrugałam kilka razy po czym otworzyłam oczy. Leżałam na kanapie w salonie. Obok mnie siedział chłopak z dołeczkami w policzkach.
- Dzień dobry.
- Hej. - powiedziałam lekko ziewając.
- Zjedz coś i się spakuj.
- Po co?
- Musimy wyjechać.
- Dlaczego?
Chłopak poszedł i wrócił z talerzem, na którym były kanapki.
- Smacznego.
Nic nie mówiąc wstałam i zaczęłam jeść. Po skończonym śniadaniu poszłam się umyć i ubrać.
- Nie. - powiedział Harry stojąc przede mną i przyglądając mi się. Był ubrany cały na czarno.
- Co nie?
- Ubierz coś innego. Najlepiej niech to będzie czarne lub białe. Masz wyglądać tak, jakbyś była kryminalistką czy morderczynią i masz być coś w stylu pociągająca.
Co? Dlaczego mam się ubierać jak kryminalistka? Może zaraz będę musiała ją udawać? I dlaczego pociągająca? O co mu chodzi? Wróciłam do sypialni. Grzebałam tak długo w całej garderobie, aż znalazłam odpowiednie ubranie. Szybko się przebrałam. Przeczesałam włosy szczotką i pozwoliłam im opaść na ramiona. Wyciągnęłam dużą torbę z szafy. Chłopak wszedł do mojej sypialni. Stanął kilka kroków przede mną. Przyglądał mi się uważnie. Przygryzł dolną wargę.
- Wyglądasz niesamowicie pociągająco. - uśmiechnął się.
Przewróciłam oczami i zaczęłam wkładać ubrania do torby. Była ona duża i była czarno brązowa. Te dwa kolory się mieszały. Była zwykła.
- Nie, nie, nie. - Harry podszedł do mnie.
- Co znowu? - powiedziałam patrząc na niego. Wyciągnął wszystkie ciuchy, które miałam w torbie i włożył je z powrotem do szafy.
- Weź inne ubrania. Czarne, szare, białe...
Westchnęłam i zaczęłam grzebać w szafie. Harry zabrał torbę i odłożył ją na miejsce. Zaczął się rozglądać po pokoju. Stałam tam z miną 'co ty robisz, idioto?'.
- Masz walizkę? Myślę, że do tej torby się nie zmieścisz.
Zmarszczyłam brwi. Wyszłam z pokoju. Poszłam do takiej jakby 'przechowalni' albo garażu domowego. Nie było to jakieś zbyt duże pomieszczenie w porównaniu do mojej sypialni czy salonu. Miałam w nim wszystko i nic. Wzięłam walizkę i wróciłam do pokoju. Była ona bardzo duża i czarna. Zaczęłam pakować ciemne ubrania tak, jak kazał Harry. Włożyłam do niej też normalne ciuchy. Po około pół godziny miałam spakowane ubrania, buty i bieliznę. Poszłam do łazienki. Do kosmetyczki włożyłam wszystko co popadło. Wróciłam do pokoju by zabrać torbę, którą Harry kazał mi odłożyć. Włożyłam do niej prostownicę, lokownicę, suszarkę i tym podobne. Zabrałam laptopa i również go tam włożyłam. Ładowarki, kabel USB i słuchawki również się w niej znalazły. Spakowałam jeszcze wiele innych rzeczy, które uznałam za ważne. Po godzinie byłam już całkowicie gotowa.
- Harry? - weszłam do salonu, w którym chłopak oglądał telewizję.
- Hm? - spojrzał na mnie.
- Jestem gotowa. Możemy jechać.
Chłopak wyłączył telewizję. Poszedł do mojej sypialni i zabrał walizkę. Wziął też moją torbę. Stanął przed drzwiami czekając na mnie. Włożyłam do torebki telefon oraz portfel i podeszłam do Harry'ego.
- Daj mi tą torbę. - wyciągnęłam w jego stronę rękę.
- Otwórz drzwi. - rozkazał.
- Będzie Ci ciężko to znieść.
- Nie będzie. Otwórz drzwi.
Rezygnując z namawiania go aby mu pomóc, otworzyłam drzwi i wypuściłam chłopaka. Wyszłam zaraz za nim. Zamknęłam drzwi na klucz sprawdzając pięć razy czy na pewno są dobrze zamknięte. Były. Zeszliśmy na dół. Harry włożył moje rzeczy do bagażnika. Zobaczyłam, że on również ma dwie walizki. Jedną dużą, drugą mniejszą. Otworzył i zamknął za mnie drzwi za co mu podziękowałam gdy siedział już na swoim miejscu. Chłopak odpalił silnik. Wpatrywał się cały czas we mnie. To było irytujące.
- Co? - powiedziałam i również się na niego popatrzyłam.
- Pasy. - przekręciłam oczami. Zapięłam je szybko znów spoglądając na Harry'ego.
- Zadowolony? - zapytałam z sarkazmem. Uśmiechnął się.
- Bardzo. - odpowiedział.

Jechaliśmy już dwie godziny. Byłam głodna i zmęczona. Nogi mnie bolały. Układałam je w różnych pozycjach. Chciałam wysiąść i je wyprostować.
- Harry? - zapytałam spoglądając na niego.
- Nie, nie powiem Ci gdzie jedziemy. Przestań mnie o to pytać! - powiedział trochę wkurzony.
- Chciałam się zapytać czy mógłbyś się gdzieś zatrzymać. - spuściłam z niego wzrok. - Chciałam wyprostować nogi... - mówiłam coraz ciszej i zaczęłam się gapić przez okno. Harry westchnął.
- Przepraszam. Oczywiście, że mogę. Zatrzymam się na najbliższej stacji.
- Ok... - powiedziałam wciąż patrząc na krajobrazy za oknem.
Piętnaście minut później Harry zjechał z autostrady. Zauważyłam, że skręca na stację benzynową, obok której jest McDonald's. Zatrzymał się przy dystrybutorze. Wysiadł z samochodu i zaczął tankować auto. Po skończonej czynności poszedł zapłacić. Gdy wracał zauważyłam, że rozmawia przez telefon. Wrócił na swoje miejsce, czyli za kierownicą. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Jego zachowanie było jakieś dziwne. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Odwróciłam głowę w stronę okna. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Wróciłam wzrokiem na chłopaka. Wciąż się do mnie uśmiechał. Zdjął rękę z mojego ramienia i położył ją na kierownicy. Nie spuszczał ze mnie oczu co mnie trochę irytowało. Zmarszczyłam brwi gapiąc się na niego jak na idiotę. Kolejny raz tego dnia. Po dłuższej chwili przestał się na mnie gapić, ale wciąż się uśmiechał. Odpalił silnik i podjechał na parking McDonald's. Wysiadł z auta. Chciałam zrobić to samo ale moje drzwi były zablokowane. Oh, serio? Obszedł pojazd i stanął obok mnie śmiejąc się przez szybę. Otworzył drzwi i wypuścił mnie na świeże powietrze. Wreszcie mogłam rozchodzić trochę nogi...

- To na co masz ochotę? - zapytał patrząc na menu nad kasami.
- Nie ważne. Byleby było jadalne. - zażartowałam no co się zaśmiał.
- Dobra. Chyba wszystko tu jest jadalne. - dalej wpatrywał się w menu.
- No właśnie. Chyba. - uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy przy stoliku dwuosobowym. Jedliśmy w milczeniu. Żadne z nas się nie odzywało. Czułam jego wzrok na mnie ale próbowałam to zignorować co nie było takie łatwe.
- Dlaczego się na mnie cały czas patrzysz? - zapytałam nie spodziewając się odpowiedzi.
- Bo lubię. - wiele wyjaśnia.
- Co jest w tym takie ciekawego? - dopytywałam.
- Ty jesteś ciekawa. - że co? - I ładna... - zatkało mnie.
- Dobrze usłyszałam czy powinnam umyć uszy? -Harry zaśmiał się. Co było w tym śmiesznego? Zwykłe pytanie.
- Tak, dobrze usłyszałaś. Jesteś ładna i wiem, że ty to wiesz. - yhym. Może jestem, może nie. Nie obchodzi mnie to. Nie uważałam siebie za modelkę ale nie mogłam też powiedzieć, że wyglądam jak czarownica więc stwierdziłam, iż powiedział to z grzeczności. Nie przejęłam się tym i postanowiłam ominąć ten temat. Po zjedzonym posiłku czekała nas jeszcze długa droga do... No właśnie. Dokąd? Harry nie chciał mi powiedzieć gdzie jedziemy. Dalej nie rozumiałam dlaczego musiałam się pakować, zabierać ze sobą ciemne ubrania, na jak długo wyjeżdżamy i dokąd wyjeżdżamy. Mimo tysięcznych próśb chłopak nie chciał mi zdradzić, gdzie mnie zabiera. Byłam strasznie ciekawa ale co ja mogłam zrobić? Nic.
Jechaliśmy już pół godziny odkąd wyjechaliśmy z parkingu. Byłam śpiąca. Patrzyłam się przez okno. Oczy powoli mi się zamykały. Próbowałam je powstrzymać. Nie udało się. Zasnęłam.

Poczułam jak mnie ktoś bierze na ręce. Zamrugałam kilka razy oczami po czym je otworzyłam. Harry niósł mnie na rękach do jakiegoś wielkiego domu. Zamknęłam szybko oczy, żeby nie zauważył, że już nie śpię. Czułam jak usiłował otworzyć drzwi, co nie było takie łatwe ze mną na rękach. Walczyłam z uśmiechem, który wkradał mi się na twarz. Po chwili chłopakowi udało się otworzyć drzwi. Wszedł do domu i  zamknął je z powrotem. Poczułam jak kładzie mnie na czymś. To chyba była kanapa. Usłyszałam jak odchodzi i otworzyłam oczy. Podniosłam się lekko i oparłam na łokciu. Rozglądnęłam się dookoła. Leżałam na wielkiej, białej rogówce, która stała na środku wielkiego pomieszczenia. Wszystko wokoło było takie wielkie i piękne. Wnętrze tego pokoju było niesamowite. Na przeciwko mnie wisiał ogromny telewizor. Jedna ściana była cała w szkle. Między wielkimi oknami były tej samej wielkości drzwi prowadzące do przepięknego ogrodu. Sufit był strasznie wysoko. Wisiał na nim ogromny żyrandol. Cudownie. O boże. Gdzie ja jestem? Wstałam i podążyłam do pierwszych lepszych drzwi. Prowadziły one na długi korytarz. Stojąc w progu drzwi popatrzyłam w lewo. Zobaczyłam drzwi frontowe. Usłyszałam stamtąd jak coś się rozbija. Poszłam w ich kierunku. Po drodze były kolejne drzwi. Stanęłam przed nimi i zobaczyłam Harry'ego. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył. Rozbite szkło leżało przed jego nogami. Weszłam do pomieszczenia, którym okazała się kuchnia. Była ona wielka tak, jak wszystko w tym domu. Otworzyłam szeroko oczy. Rozglądałam się po bokach jakby to było coś niemożliwego. Ten dom był piękny.
- Ty tu mieszkasz? - zapytałam.
- Tak sądzę. Nie podoba Ci się? - popatrzyłam na chłopaka.
- Żartujesz? Ten dom jest cudowny! - powiedziałam, a wręcz wykrzyczałam. Chłopak zaśmiał się. - Jesteś bogaty?
- To ma znaczenie? - zapytał marszcząc brwi.
- Nie. Tylko się pytam. Pierwszy raz jestem w tak luksusowym domu. - znów się uśmiechnął. - Dlaczego tu przyjechaliśmy?
- Dowiesz się w swoim czasie. - dlaczego nie chce mi powiedzieć?
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytałam, chcąc się dowiedzieć w jakim jesteśmy mieście. Chyba tyle mogę wiedzieć, tak?
- Manchester. - oh. - Obrzeża miasta.
- Fajnie. - byłam tu już kilka razy ale jakoś nie podobało mi się to miasto. Wolałam Londyn. Pochodzę stamtąd. Urodziłam i wychowałam się tam. To było moje miasto.
- Głodna? - zapytał schylając się by podnieść szkło. Podeszłam do niego by mu pomóc.
- Nie. - odpowiedziałam klękając naprzeciwko Harry'ego.
- Zostaw to. - powiedział.
- Chcę Ci pomóc.
- Skaleczysz się.
- Nie skaleczę. - westchnął głośno i zbierał dalej.
- Kurwa! - krzyknął nagle na co aż podskoczyłam. - Zostaw to, Laviva.
Podszedł do umywalki i podłożył palec pod wodę. On myślał, że ja sobie coś zrobię, a sam sobie krzywdę zrobił. Uśmiechnęłam się. Chłopak otworzył jedną z wielu szafek i wyciągnął z niej zmiotkę oraz łopatkę. Znowu uklęknął Zaczął zgarniać szkło by potem je wyrzucić. To,  co ja miałam w rękach również wyrzuciłam.
- Idziemy do miasta. Musimy Ci kupić jakieś ubrania.
- Przecież ja mam ubrania.
- Tak, ale nie odpowiednie.
- Jakie są odpowiednie?
- Zobaczysz.
Westchnęłam i zmarszczyłam brwi.


***


Wyszłam z przymierzalni pokazując się Harry'emu w ubraniach, które dla mnie wybrał.
- Nie podoba mi się. - zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego? Są świetne. Musisz teraz takie ubierać.
- Ponieważ?
- Ponieważ bez nich nie masz szans.
- Jakich szans? O co tu chodzi?
- Powiem Ci w domu. Weź wszystko co masz w przymierzalni i na sobie. Kupujemy.
-  Co? Nie! Ja nie chcę takich ubrań! - Harry mnie zdenerwował. Dlaczego kazał mi nosić takie ubrania? - Nie kupujemy ich. - powiedziałam i weszłam do przebieralni, żeby się ubrać w swoje ciuchy, które chłopak mi kazał ubrać dzisiaj rano. Wyszłam z niej ze wszystkimi ubraniami, które mi kazał kupić. Wyrwał mi je z rąk i poszedł do kasy. Bezczelny! Podążyłam za nim.
- Powiedziałam nie! - krzyknęłam stając obok niego. Zignorował mnie i położył ciuchy na ladę. Wkurzyłam się jeszcze bardziej. Wyciągnęłam z torebki portfel, chcąc zapłacić za zakupy. Gdy ekspedientka podała nam cenę do zapłacenia, Harry wziął mój portfel i włożył sobie do tylnej kieszeni w spodniach i zapłacił swoimi pieniędzmi. Ja go zabiję! Nie dość, że karze mi kupować coś, co mi się nie podoba to jeszcze za mnie płaci. Zwariuję! Pani przy kasie podała nam sześć wielkich torb zapełnione drogimi ciuchami. Otworzyłam szeroko oczy nie dowierzając co zrobił Harry. Dopiero teraz zauważyłam ile tego było. Chłopak wziął cztery torby, a ja dwie. Wyszliśmy ze sklepu.
- Co się tak szczerzysz? - zapytałam widząc, że ma wielkiego banana na twarzy.
- Nie mogę? Wolny kraj. - powiedział nie tracąc humoru.
- Yhym... - skomentowałam.
Włożyliśmy torby do bagażnika. Harry, jak oczywiście zawsze, otworzył i zamknął dla mnie drzwi, a sam usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i wyjechał z parkingu.
- Masz coś mojego. - powiedziałam przypominając sobie o moim portfelu, który Harry wciąż miał przy sobie.
- Wiem. Oddam Ci w domu. Prowadzę. - jakbym nie zauważyła... Przekręciłam oczami i wyglądnęłam przez okno.

- Głodna? - zapytał Harry, gdy wjeżdżał na teren swojej posiadłości.
- Tak. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To dobrze się składa. - zaparkował samochód przed domem.
Wysiedliśmy z pojazdu. Zabraliśmy torby z ubraniami i weszliśmy do domu.
- Na pierwsze piętro. - powiedział dając mi przejść pierwszą. Weszłam po ogromnych schodach. U góry było równie pięknie jak na dole. Harry mnie wyprzedził i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Podążyłam za nim. - To twój pokój. - powiedział, gdy byłam już w drzwiach.
Szczęka mi opadła. Sufit był jeszcze wyżej niż na dole.  Na nim również wisiał żyrandol. Okna były większe i przykryte zasłonami, które zwisały aż z sufitu. Na środku pokoju stało przeogromne łóżko. Na przeciwko niego wisiał telewizor tak, jak w salonie. Jedną ścianę zajmował wielki regał. Było na nim kilka książek. Po drugiej stronie pokoju było wielkie, półokrągłe biurko. Niedaleko niego były drzwi, do których wszedł chłopak. Poszłam za nim. To co tam zobaczyłam było niesamowite! To była przepiękna garderoba! Jej półki były puste. Nie mogłam się już doczekać, aż je zapełnię starymi oraz nowymi ubraniami. Na samym końcu pomieszczenia po lewo było wielkie lustro. Po prawo kolejne drzwi. Odstawiłam torby z ubraniami, które wciąż trzymałam i otworzyłam te drwi. Zobaczyłam piękną łazienkę. Było ogromna. Jedna ściana była cała w lustrze, a reszta ścian była czarnych płytkach. Podłoga była biała. Wanna, prysznic, toaleta, umywalki i półki również były białe. Biel i czerń nie były jedynymi kolorami. Czerwień również się tu pojawiała ale znacznie rzadziej. Odwróciłam się w stronę drzwi i dostrzegłam w nich Harry'ego uśmiechającego się od ucha do ucha. Odwzajemniłam jego gest.
- To wszystko jest piękne. - powiedziałam wciąż nie dowierzając, że tu jestem.
- Cieszę się, że Ci się podoba. To twój nowy dom na jakiś czas.
- Żartujesz?
- Nie.
- Na jak długo? - nie chciałam już pytać dlaczego tu będę mieszkać bo wiedziałam, że mi nie odpowie.
- Nie wiem. Może już na zawsze. W każdym razie nie wrócisz do twojego starego mieszkania. Jutro przyjadą tu wszystkie twoje rzeczy, a mieszkanie zostanie sprzedane.
- Ale dlaczego? Przecież tam jest mój dom. Tam się urodziłam i wychowałam.
- Wiem ale nie jesteś tam bezpieczna. Nie pamiętasz co mówił Ci Nathan? Jesteś w niebezpieczeństwie. Tam jesteś w niebezpieczeństwie. Tu jesteś bezpieczna. Musisz tu zamieszkać. Musisz. - teraz nikt z nas się już nie uśmiechał. Właśnie, Nathan. Co się z nim dzieje?
- Gdzie jest Nathan? - zapytałam mając nadzieję, że wie i mi odpowie.
- W Manchester. Możesz się z nim spotkać w każdej chwili. On tu mieszka.
- Masz z nim kontakt?
- Tak. Dogadaliśmy się jakoś co było dla mnie wyzwaniem. Nie przepadamy za sobą.
- Aha. - nie wiedziałam co powiedzieć. Mogłam spotkać Nathan'a! Może mi wreszcie ktoś wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi? Bardzo bym chciała wiedzieć dlaczego jestem w niebezpieczeństwie.
- Omińmy dzisiaj ten temat. Ubierz jakąś sukienkę.
- Po co? - zapytałam.
- Idziemy na kolację do mojego znajomego. Ma dzisiaj urodziny.
- Nie mam ochoty...
- Nie jęcz. Idziesz.
- Ale...
- Żadne ale. Pójdź, proszę. - przerwał mi. Westchnęłam.
- Ok... - chłopak się uśmiechnął.
- Ubierz coś co dzisiaj kupiliśmy, ok?
- No dobra. A tak a propos, masz mój portfel.
- Aaa, tak. - wyciągnął portfel z kieszeni i mi go podał.
- Dzięki. - powiedziałam i odebrałam moją własność. Harry poszedł gdzieś tam i zostawił mnie, abym się ubrała. Nie miałam zielonego pojęcia co ubrać.
Poukładałam wszystkie nowe ciuchy na półki. Harry w międzyczasie przyniósł mi moje walizki, których zawartość również dostała swoje miejsce w garderobie oraz pokoju. Teraz musiałam się tylko ubrać na tą kolację...

Gotowa na kolację, zeszłam na dół. Przy schodach stał Harry. Patrzył na mnie z dołu i się uśmiechał. Był ubrany w garnitur.
- Wyglądasz... Łał. - powiedział gdy schodziłam z ostatniego schodka.
- Dzięki. Ty też wyglądasz nieźle. - uśmiechnęłam się.
Chłopak zbliżył się do mnie.
- Mówiłem Ci już, że wyglądasz nieziemsko? - kolana się pode mną ugięły. Zbliżył się jeszcze o dwa kroki. - Jesteś słodka gdy się rumienisz. - uśmiechnął się.
Jeju. Te jego dołeczki. Cudne. Nie, nie! Przestań, Laviva, przestań!
- Harry... - powiedziałam cicho gdy zbliżył się jeszcze bardziej. Nasze twarze dzieliły dwa centymetry. Zbliżył się. Jeden centymetr. Zbliżył się. Pięć milimetrów. Zbliżył się... Odsunął się. Odetchnęłam z ulgą. Dziękowałam w myślach temu, kto postanowił zadzwonić do Harry'ego w takim momencie. Chłopak odebrał odsuwając się ode mnie.
- Tak? - zaczął rozmowę. - Będziemy niedługo. - skończył ją.
Odwróciłam od niego wzrok zawstydzona co się przed chwilą wydarzyło.
- Idziemy? - zapytał.
Skinęłam głową. Wyszliśmy.



_____________________________________________________
Bardzo, bardzo przepraszam, że tak długo mi to zajęło! Moje życie prywatne na prawdę nie jest fajne i nie mam po prostu czasu. Wszystko mi się wali. Nic nie idzie po mojej myśli. Mam ochotę umrzeć...

Dziękuję za wszystkie komentarze i za 1050+ wejść!

Dziękuję również dwóm osobą, które postanowiły mnie wesprzeć i napisały takie miłe słowa. Od razu mi się lepiej zrobiło. Ginny oraz Ola Cykowska - dziękuję wam z całego serca! Na prawdę potraficie podnieść człowieka na duchu! Kocham was bardzo, bardzo mocno!

Teraz do wszystkich czytelników: kocham was!

poniedziałek, 11 listopada 2013